A mnie jest szkoda lata... Spacerem po Bulwarach

10:07



-Hej, Korpo - co robisz dziś wieczorem?
-No hej, jest mój brat, przyjechał na weekend,  planujemy wyjść, prawdopodobnie nad Wisłę.
- O, to super, to my tam będziemy o 22:00. Widzimy się na miejscu.


Jest godzina 22:00 i jak na ostatni piątek wakacji - dość pusto. To oznacza, że możesz się swobodnie poruszać w dowolnym kierunku, w średnim tempie spacerowym, nie trącając niechcący przechodzących ludzi, ale w barach nie ma gdzie usiąść.


Zaczynamy wędrówkę, bo o  tej porze cztery wolne leżaki to okazja niczym torebki Wittchena czy crocsy w Lidlu. Prawo dżungli - kto pierwszy, ten lepszy. Szkoda, zapowiada się bardzo ciepła noc. Chcieliśmy trochę pochillować, porozmawiać swobodnie i napić się piwa za 10 złotych, jak wszyscy dookoła. Przy drugim będziemy kręcić głowami, czemu takie ceny tu mają. Reakcje osób przyjeżdżających w odwiedziny są niezmiennie takie same: ILE?! - jeżeli chodzi o nadwiślańskie ceny. We mnie nie generuje to takich emocji jak na początku, zdążyłam się przyzwyczaić, że będąc na Bulwarach pieniądze lubią uciekać z portfela - komentuje z lekkim uśmiechem na twarzy.


Kupujemy piwo i idziemy dalej w poszukiwaniu miejsca do siedzenia. Oświetlone bary i muzyka tworzą klimat tego miejsca. Przez chwilę zastanawiamy się nad sensem stylizacji jednego z nich - "trzy loże na krzyż i te firany"- o co tu chodzi? Taki polski Dubaj dla miłośników radia Eska - zauważa jeden ze znajomych.


Jak zwykle - Warszawa rozłożyła się wygodnie  na betonowych schodkach – tych wystarczy dla wszystkich.Tutaj w gronie znajomych nie sposób się nudzić. Licealiści, studenci, korpoświatek, a także ich przyjezdni znajomi. Brakuje dziś wieczorów panieńskich, bo jest piątek. Warszawa popija przyniesiony z monopolowego lub Biedronki alkohol. Można to dostrzec po siatkach, które służą za siedziska oraz sokach, którymi zapija przyniesione wysokoprocentowe trunki. Wcale się nie dziwię,  w porównaniu z cenami w nadwiślańskich lokalach, wieczór na schodkach wychodzi bardzo ekonomicznie. Taki klimat też mi odpowiada. Cenię ludzi oszczędnych, wręcz powinnam brać z nich przykład, ale do mojej torebki dzisiaj może na siłę zmieści się setka wódki. Siata browarów? No niee…


Czy pijesz za 3,10 czy za więcej złotych - możesz miło spędzić czas i wybrać do zabawy miejsce, które najbardziej Ci odpowiada.. Na zakończenie imprezy chętnie i wzniośle śpiewa się  tu Sen o Warszawie, niczym hymn. Najwytrwalsi z pewnością doczekają nadwiślańskiego świtu, a widok wschodzącego słońca zrekompensuje zmęczenie nieprzespanej nocy.


Nie siadamy na schodkach, idziemy dalej, obserwujemy, co się dzieje. Nasza dyskusja vis a vis Stadionu Narodowego przenosi się na wykorzystanie jego wizerunku przez światowej sławy gwiazdę w jej najnowszym teledysku.Mijamy budkę z frytkami. Chętnie bym zjadła z majonezem, ale zdrowy rozsądek mówi stanowcze nie! Wyznaję zasadę, że fast food nie odkłada się dopiero powyżej pewnego stanu alkoholowego.


Mijamy nowy lokal, który wygląda, jakby The View zjechało z 28 piętra wprost nad rzekę. Sezon dobiega końca, a to jedyne miejsce, którego nie odwiedziłam, bywając nad Wisłą. Tam się trochę boimy wchodzić w trampkach. Czuję, że nie jesteśmy odpowiednio ubrani. Zastanawiam się, czy Aperol Spritz podają tu w pękatych kieliszkach, tak jak lubię. Światła padają na  białe, taliowane koszule mężczyzn i złote sandałki ich koleżanek w sukienkach hiszpankach. Zostali, nie pojechali do Sopotu na weekend. Nawet trawa tutaj wydaje się być bardziej zielona, na pewno zraszają.


Kilka kroków dalej, pod Mostem Poniatowskiego, nie dudni muzyka z głośnika. Kojarzę, że w soboty odbywa się tutaj coś, co można określić mianem imprezy dzięciołów. Gatunek muzyczny niczym Manieczki – Ekwador, królują czapki z daszkiem (absolutnie nie fullcupy) i trzy paski. Zawsze się zastanawiam, czym dzięcioły mają tak znieczulone powonienia? Te dwa toi toie pod mostem śmierdzą przeokropnie.


Zanim rozochocony tłum zamieni bulwar w śmietnisko i ruszy na parkiety, będzie grubo po północy. Na wysokości Syrenki ogarnia mnie senność. Marzę, by wreszcie odespać tydzień bez nastawiania budzika. Skoro już tu jesteśmy, przejdziemy się jeszcze nowym bulwarem, to już ostatnie takie podrygi ciepła, trzeba to wykorzystać.


Na nowo wyremontowanej Promenadzie w piątkowy wieczór spacerują głównie pary i rodziny. Jest tu nowocześniej, a zarazem smutniej. Świeżość miejsca  odstrasza imprezowiczów. Brakuje tutaj głośnej muzyki. Projektanci mogli lepiej przemyśleć wielkość koszy na śmieci. Przy każdym i na każdym można podziwiać imponującą kolekcję butelek. Ludzie odpoczywają na leżakach w rytmach Kołysanki dla nieznajomej na kwadracie z piachu, który ma przypominać plażę, pomimo braku zejścia do wody. Jest romantycznie – nie dla singli.


Wracamy, mijamy Most Świętokrzyski i Syrenkę. Nawet fani muzyki techno tego wieczoru znajdą tu miejsce dla siebie – po drugiej stronie Wisły pod mostem odbywa się niewielka, ale głośna impreza techno. Zdecydowany element zaskoczenia tego wieczoru.


1:30 Metro – kierunek Ursynów.
Zapomniałam tylko o zdjęciu na Insta - #wisła #chill #summer #.......


Sezon letni dobiega końca. Wraz ze spadającą temperaturą weekendowi leżakowicze i stali bywalcy schodków stąd znikną. Schowają się w domach lub rozproszą po lokalach w całej Warszawie.


Będziecie tęsknić za Bulwarem?



Najnowsze posty

0 komentarze

2015 korpopogodzinach. Wszystkie prawa zastrzeżone. Obsługiwane przez usługę Blogger.