Wszawica w korpo - czy da się z nią walczyć?

06:48

Gdy zaczynałam pracę w korpo, usłyszałam od kogoś "nie opowiadaj o sobie, nikomu nie ufaj, nie nawiązuj  relacji, bo to fałszywi ludzie są". Mijał dzień za dniem, pracowałam, wracałam do domu. W efekcie - schowana za monitorem laptopa przez większą część dnia, otrzymałam przydomek  Perfekcyjnej Pani Domu. Tak perfekcyjnej, że podobno czyściłam Cifem foldery w komputerze... Bo z każdym rozmawiałam bardzo oficjalnie i nigdy nie wychodziłam poza tematy związane z pracą. Tym sposobem delikatna fala "hejtu" na mój temat poszła w świat, a przydomek towarzyszył mi przez kilka ładnych miesięcy.

By zamieszkać i zadomowić się w nowym domu, potrzebne są mocne fundamenty. Potem możesz zacząć porządki w ogrodzie i integrację z  nowymi sąsiadami.

Tak jest i w korpo. Przydzielą Ci  miejsce. Nie ma znaczenia czy jest to  tekturowy boks w call center, niewygodne krzesło przy pięknym drewnianym stole, własna szklarnia, etc.. Idźmy dalej - przynosisz swój kubek (ostatnio obserwuję, że modne są te z napisami w stylu "przodownik pracy"), a czasem też przyniesiesz i widelec, bo to od zawsze towar deficytowy w biurowej kuchni. 

Różne ludzie mają pomysły na dekorację swojego miejsca pracy. W standardzie są zdjęcia najbliższych i  kwiatki, ale też statuetki zdobyte za ponadprzeciętne wyniki u salesmanów. Można się pokusić o wyższy level urozmaicenia: wielki monitor do Exceli, a nawet myszkę do komputera, która błyska na różowo. To Twoje miejsce, więc Ty decydujesz jak je urządzisz.

Cześć, to ja - nowa korpo biurwa z boksu po lewej 
Następny etap to poznanie sąsiadów. Z ludźmi z pracy zaczynasz wychodzić na kawę, fajka, lunch, szybką zupę. Następnie - wspólne wyjścia na piwo i imprezy integracyjne, a po czasie już wiesz  z kim oznacza się Adam z open space na Facebooku i jak spędziła weekend koleżanka z biurka obok. W ten sposób powoli adaptujesz się w rzeczywistości, w której każdy każdego zna, wszyscy o wszystkich wszystko wiedzą. Mnie ta populacja przypomina małą wiejską społeczność i wcale nie chodzi o to, że większość to ludność napływowa (ponoć z prowincji).

Pochodzę z małej miejscowości -  tak małej, że koleżanka mojej mamy nazywa ją końcem świata. Gdy tam jestem, czasem obserwuję sąsiadki, które przesiadują godzinami na ławce pod płotem, albo wychodzą przepalować krowy w południe (przepalować= update place'u zwierzęcia na łące). Oplotkują wtedy pół wsi. Co u dzieci, co u wnuków, kto wychodzi za maż, kto się z kim rozwodzi, kto do kościoła na sumę chodzi z narzeczonym, a  kto w ogóle nie chodzi, że przyjechały miastowe na weekend do Mietka i biegają, a jaką limuzynę mają- to dopiero atrakcja!

Jak jest w pracy? 
Trochę jak na wsi. My Polacy jesteśmy ciekawskim i marudnym narodem. Lubimy się porównywać do innych i wiedzieć co u kogo piszczy w trawie. W szczególności lubimy, gdy ktoś ma gorzej niż my. A gdy ktoś ma lepiej, to żeby chociaż trochę miał pod górkę, to podpier*** do szefa a co! Ja lekko nie mam to i ktoś nie będzie miał! Może nieraz na kawie słyszałaś coś w stylu: "Zostawił ją, a dobrze jej tak, bo to wredna baba jest". A na coroczną, wielką imprezę integracyjną wszyscy czekamy, jak rolnicy na  dożynki w powiecie. Z tą różnicą że na dożynkach główną atrakcją jest Zenek z Akcentu, a na firmowym evencie integracyjnym - nowe pary i romanse.  Z tym da się żyć.  Gorzej, jak te biurowe szepty zamieniają się w donosy pisane na papierze przez "życzliwych" i taka kupa bzdur trafi na linię etyczną w Twojej pracy.

Uwaga na wszy...
Skoro porównuję do wsi - w miastach uważają, że na terenach wiejskich, najłatwiej o epidemię wszawicy, co nie jest prawdą. W warszawskich szkołach  coraz częściej się pojawia,a  przecież mamy nieograniczony dostęp do wody i środków czystości. Czy w korpo też możesz złapać wesz?  Możliwe, że złapiesz od koleżanki, której dzieci chodzą do tej felernej szkoły, w której  panuje epidemia, cóż... Nie o taką wszawicę tu chodzi.

Definicja wszawicy w korpomolochu
Schorzenie wywołane przez obecność w korporacji pasożyta, jakim jest hejt lub plota. Pasożyty te trafiają przez system słuchowy do kory mózgowej człowieka. W miejscu zagnieżdżenia tworzy się odczyn zapalny, powodujący silną potrzebę podzielenia się zasłyszaną informacją z najbliższym otoczeniem. Najlepszą pożywką do rozwoju bakterii są wspomniane wyżej imprezy integracyjne i wszelkiego typu romanse pracownicze.



Panie premierze -jak żyć?
W korpo staram się utrzymywać dobre relacje z współpracownikami. Nie należę do osób konfliktowych- nie szukam i nie tworzę problemów. Jednych lubię bardziej, innych mniej, z kilkoma się przyjaźnię. Są  osoby, które mnie czasem wku**ją, irytują lub doprowadzają do szewskiej pasji, ale je toleruję (i pewnie z wzajemnością). Bywają większe, czasem mniejsze spięcia- jak to w pracy. Są dni, że ktoś pochwali, czasem jest fakap, też mam swoje deadliny, meetingi, itd... Jest z kim się pośmiać i ponarzekać. Chcąc czy nie, jestem częścią tego świata, więc nie znam leku na epidemię wszawicy w korpo, bo czy się odizolujesz, czy nie i tak będą gadać,  a w miejscu jednej "ściętej głowy" wyrosną trzy kolejne...


https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/2/24/Hydra1.gif


  *tekst nie ma na celu obrażenia mojego otoczenia, a zobrazowanie w sposób humorystyczny problemu, z którym borykają się pracownicy korporacji :)

Najnowsze posty

0 komentarze

2015 korpopogodzinach. Wszystkie prawa zastrzeżone. Obsługiwane przez usługę Blogger.